J. Robert Kudelski
Jednym z najcenniejszych dzieł sztuki średniowiecznej na terenie Polski jest gotyckie retabulum ołtarza głównego Kościoła Mariackiego w Krakowie przedstawiające scenę Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny. Norymberski mistrz Wit Stwosz realizował ten projekt aż 12 lat – prace ukończono w 1489 roku. W efekcie powstało ponad 200 figur, z których część osiągnęła wysokość prawie 3 m. Skrzynia ołtarza wraz ze skrzydłami ma wymiary 11x13 m. Monumentalność dzieła – największego tego typu w Europie – spowodowała, że stało się ono symbolem Krakowa. Przez 450 lat ołtarz przyciągał wiernych do kościoła Mariackiego. Kilka tygodni przed wybuchem II wojny światowej część elementów ołtarza zdemontowano i ukryto w Krakowie i Sandomierzu. Już we wrześniu 1939 roku Niemcy ustalili miejsce ich przechowywania i dotarli do skrytek. W 1940 roku ołtarz przewieziono do Norymbergii i tam przechowywano do czasu zakończenia wojny.
Dzieło Wita Stwosza wróciło do Polski w 1946 roku, a z wydarzenia tego zachowały się zdjęcia i liczne relacje w postaci doniesień prasowych i audycji radiowych. Można więc uznać, że wojenne losy Ołtarza Mariackiego są dość dobrze znane. W kilku opracowaniach przedstawiono kluczowe dokumenty, zeznania świadków i relacje osób biorących udział zarówno w rabunku dzieła Wita Stwosza, jak również jego poszukiwaniach i staraniach o powrót do kraju – m.in. A. Bochnak, Wojenne losy Ołtarza Mariackiego Wita Stwosza, Przegląd Artystyczny, nr 5 z 1946 roku, A. Mężyński, Kommando Paulsen, (Warszawa 1994) czy Burzliwe dzieje Ołtarza Mariackiego Wita Stwosza wg Profesora Karola Estreichera jr. (Kraków 2007). Jednak wiele aspektów tej sprawy nie jest dość dobrze znanych, czego autor niniejszej pracy dowiódł w swojej książce Zrabowane skarby. Losy dzieł sztuki na ziemiach polskich w czasie II wojny światowej (Kraków 2012). Jeden z jej rozdziałów poświęcony jest wojennym losom Ołtarza Mariackiego. Jednak nawet ta publikacja, opierająca się na materiałach archiwalnych nieznanych szerzej badaczom, nie wyczerpała w pełni wszystkich wątków związanych z tym tematem. Dalsze badania pozwoliły zgromadzić dokumenty, które poszerzają wiedzę na temat udziału aliantów w poszukiwaniu i rewindykacji ołtarza do kraju. Jeden z aspektów tej sprawy dotyczy przekazania dzieła w ręce polskich władz w maju 1946 roku. Jest on o tyle interesujący, że wydarzenia towarzyszące przyjazdowi do kraju pierwszego transportu rewindykacyjnego z amerykańskiej strefy okupacyjnej Niemiec, o mało co nie doprowadziły do poważnego skandalu dyplomatycznego.
Ołtarz Wita Stwosza przed II wojną światową (fot. Ignacy Krieger, Biblioteka Narodowa - www.polona.pl)
Dramatyczne losy ołtarza Wita Stwosza, które doprowadziły do wywiezienia dzieła z Krakowa do Norymbergii, biorą swój początek w 1939 roku, kiedy to nad Europą zgromadziły się czarne chmury zwiastujące kolejną wojnę światową. Widząc zwiastuny nieuchronnego konfliktu krakowscy historycy sztuki postanowili zabezpieczyć średniowieczne dzieło sztuki. Jednym z inicjatorów tego przedsięwzięcia był dr Karol Estreicher jr. Już wiosną 1939 roku przygotował procedurę ewakuacji Ołtarza Mariackiego na wypadek wojny. Wpadł nawet na pomysł, by zabytek przetransportować do Nowego Jorku. Korzystając z trwającej właśnie Wystawy Światowej, planował wywieźć ołtarz i pozostawić za oceanem do czasu ustabilizowania się sytuacji politycznej. Na drodze do realizacji tych planów stanął jednak proboszcz kościoła Mariackiego, ksiądz Józef Kulinowski, oraz władze cywilne i wojskowe – te ostatnie obawiały się, że ewakuacja ołtarza może wywołać niepokój społeczny na szeroką skalę. Dopiero latem 1939 roku, kiedy ogłoszono powszechną mobilizację, Estreicher otrzymał zgodę na rozpoczęcie operacji zabezpieczania najcenniejszych dzieł sztuki znajdujących się w Krakowie. Jednym z nich był ołtarz Wita Stwosza z Kościoła Mariackiego. Przygotowania do jego ewakuacji rozpoczęły się 15 sierpnia 1939 roku. Estreicher tak wspominał później te wydarzenia – z profesorem Tadeuszem Szydłowskim, proboszczem kościoła Mariackiego księdzem archiprezbiterem Kulinowskim i księdzem wikarym Siedleckim postanowiliśmy wyjąć z ołtarza jedynie płaskorzeźby i rzeźby (figury) ołtarza, a nie ruszać jego struktury[1]. Demontaż przeprowadzono z pomocą straży pożarnej. Szafę ołtarzową postanowiono zostawić w kościele. Nikomu nie przyszło do głowy, by ktoś mógł się dopuścić kradzieży lub zniszczenia zabytku o charakterze liturgicznym. Po prostu nie przypuszczano, aby tego rodzaju fakt mógł zajść, skoro zostawia się olbrzymią szafę ołtarzową wysokości 13 metrów na miejscu […]. Nikt z polskich historyków sztuki nie odważyłby się zresztą rozbijać i rozbierać na części olbrzymiej szafy ołtarzowej, która od 450 lat stała w kościele nie poruszona z miejsca[2]. Figury zostały zapakowane do 30 drewnianych skrzyń, a resztę drobnych elementów do kilku pudeł. Część z nich ukryto w piwnicy domu jednego z krakowskich artystów, resztę złożono pod podłogą Zakładu Historii Sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego (Collegium Novum)[3]. Ostatecznie, w nocy z 28 na 29 sierpnia 1939 roku podjęto decyzję o ewakuacji figur ołtarzowych z Krakowa. Zmieniono wcześniejsze plany i zdecydowano się przetransportować je do Sandomierza. W razie niepomyślnego rozwoju sytuacji politycznej ładunek miał zostać wysłany do Gdańska i ewakuowany do Szwecji. Transport dotarł do Sandomierza w dniu wybuchu II wojny światowej – 1 września 1939 roku. Zabytki w pośpiechu umieszczono w katedrze i Diecezjalnym Seminarium Duchownym. Dwa dni później Estreicher wrócił do Krakowa. Dopilnował, by pozostałe elementy ołtarza znalazły się pod opieką zaufanych osób. Po wykonaniu tego zadania opuścił kraj wraz z władzami cywilnymi i wojskowymi Rzeczypospolitej.
Kilka dni po wybuchu II wojny światowej w Krakowie pojawili się niemieccy urzędnicy odpowiedzialni za „zabezpieczenie” zbiorów sztuki na terenie okupowanej Polski. Ich głównym zadaniem było przejęcie Ołtarza Mariackiego. Wkrótce okazało się, że bezpośrednio zaangażowany w tę operację był szef Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy SS-Grupenführer Reinhard Heydrich. To on wyznaczył do realizacji tego zadania zespół kierowany przez SS-Untersturmführera prof. Petera Paulsena. Niemieckie służby bardzo szybko wpadły na trop kryjówek, w których złożono elementy ołtarza. Już 1 października 1939 roku prof. Paulsen wysłał do Sandomierza trzy samochody meblowe, by przejąć figury ukryte w katedrze i Diecezjalnym Seminarium Duchownym. Stamtąd transport z cennym ładunkiem udał się do Berlina. Wywiezione skrzynie z rzeźbionymi częściami ołtarza Wita Stwosza – w liczbie 32 sztuk – mogły zostać 14 października umieszczone w skarbcu nowego Banku Rzeszy [...]. Ramę ołtarza pozostawiono jeszcze na miejscu [w Krakowie], ponieważ mogłaby być zdemontowana jedynie przy użyciu większej liczby pomocniczych pracowników technicznych, którymi wówczas nie dysponowano[4]. Przez jakiś czas toczyły się spory o to gdzie powinien trafić ołtarz. Głos w tej sprawie zabrał sam Adolf Hitler. To on zdecydował – biorąc pod uwagę fakt, iż Stwosz pochodził z Norymbergi – że jego największe dzieło powinno zostać udostępnione mieszkańcom tego miasta. Burmistrz Norymbergi, Willy Liebel, osobiście pojechał do Krakowa by uzgodnić sprawę wywozu pozostałych elementów z Generalnym Gubernatorem Hansem Frankiem. Po kurtuazyjnej wizycie rozpoczęto demontaż szafy ołtarzowej. Prace prowadzono z pomocą specjalnego rusztowania o wymiarach 3x3x8 m, które postawiono przed ołtarzem, a podnoszenie i przenoszenie ciężkich elementów odbywało się za pomocą wysięgnika, skonstruowanego w formie dźwigu. W pracach brało udział około 20 saperów z formacji stacjonującej w Krakowie[5]. W tym samym czasie zabezpieczono pozostałe części zabytku, które odnaleziono w skrytkach przygotowanych w Krakowie przez Estreichera. W ciągu pięciu dni Niemcy zdemontowali szafę ołtarzową. Przez dwa kolejne dni przewożono [poszczególne elementy] wieczorami na dworzec towarowy. Wypełnioną skrzydłami ołtarza skrzynię ponownie zamontowano na wagonie z obniżoną podłogą, zdemontowano rusztowanie demontażowe, a na miejscu zdemontowanej szafy ołtarzowej postawiono pochodzący z Wawelu ołtarz z przedstawieniem Mater Dolorosa [tryptyk z Matką Boską Bolesną i Chrystusem Bolesnym z kaplicy Św. Krzyża w katedrze] […]. Odjazd z Krakowa nastąpił, o ile mi wiadomo, 15 marca 1940 r. Transport przybył do Norymbergi po 24 godzinach[6]. Dwa dni później urzędnicy oddelegowani przez burmistrza Norymbergii odebrali z rąk pracowników Banku Rzeszy (Reichsbanku) skrzynie z elementami ołtarza, które w Sandomierzu przechwycił zespół prof. Paulsena. Do transportu wykorzystano dwa zadaszone wagony towarowe w pociągu przelotowym, pierwszym możliwym w rozkładzie jazdy. (Według burmistrza Liebla decyzję o wykorzystaniu transportu kolejowego podjął Hitler, który uznał użycie ciężarówek za niebezpieczne)[7]. Władze Norymbergii planowały umieścić ołtarz w podziemnym schronie wybudowanym przy ulicy Obere Schmiedgasse. W tym samym miejscu, w którym przechowywano regalia Świętego Cesarstwa Rzymskiego, przywiezione tu z Wiednia w 1938 roku. Nowoczesny schron był dodatkowym argumentem przemawiającym za przekazaniem Ołtarza Mariackiego władzom Norymbergi. Współpracujący z burmistrzem miasta architekt Heinz Schmeissner zeznał po wojnie, że ostateczna decyzja w tej sprawie zapadła na początku 1940 roku. Wtedy burmistrz Liebel wydał dyspozycje odnośnie będących na ukończeniu kolejnych pomieszczeń schronu i polecił wziąć pod uwagę, że na polecenie Hitlera zostanie w nich umieszczony krakowski ołtarz. O ile pamiętam, tę informację przekazał mu ówczesny generalny inspektor budowlany, a późniejszy minister Rzeszy, Speer [...]. Burmistrz Liebel, przewożąc i przechowując zabytek, wypełniał pisemne polecenie generalnego inspektora budowlanego [Alberta Speera][8]. Mimo postanowień władz centralnych roszczenia do Ołtarza Mariackiego wysuwały zarówno SS, jak i władze Generalnego Gubernatorstwa. Hans Frank był przeciwny wywozowi jakichkolwiek dzieł sztuki z obszarów, które pozostawały pod jego zarządem. Zgodnie z rozporządzeniem z 15 listopada 1939 roku cały ruchomy i nieruchomy majątek państwa polskiego przechodził na własność Generalnego Gubernatorstwa. Mimo tego dekretu na terenie okupowanej Polski wciąż działały liczne organizacje przejmujące zasoby muzeów, archiwów i bibliotek z ramienia urzędów, które nie podlegały władzy Franka. Gubernator zlecił więc szczegółową inwentaryzację zabytków przejętych w polskich muzeach. W wyniku tych prac powstał katalog najcenniejszych eksponatów będących własnością instytucji publicznych i prywatnych kolekcjonerów – „Sichergestellte Kunstwerke im Generalgouvernement”[9]. Umieszczono w nim informację o 521 najcenniejszych dziełach sztuki przejętych na trenie Generalnego Gubernatorstwa. Również ołtarz Wita Stwosza z kościoła mariackiego w Krakowie zamieszczono w katalogu dzieł zabezpieczonych w ramach akcji specjalnej na wyraźne życzenie komisarza dr. M. [dr Kajetana Mühlmanna][10].Wysiłki Generalnego Gubernatora w sprawie zatrzymania Ołtarza Mariackiego w Krakowie okazały się daremne. Hitler nie zamierzał zmieniać swojej decyzji w kwestii przekazania zabytku burmistrzowi Norymbergi. Dzieło Wita Stwosza pozostało więc w schronie przy ulicy Obere Schmiedgasse do czasu, gdy alianckie bombardowania stały się realnym zagrożeniem dla miasta. Ponieważ do podziemnego skarbca zwożono coraz więcej skarbów niemieckiej kultury, urzędnicy podjęli decyzję, by elementy konstrukcyjne szafy ołtarzowej przewieźć do zamku Wiesenthau pod Forcheim. Zadanie to wykonano, co potwierdził w swoim zeznaniu m.in. dr Wilhelm Schwemmer, pełniący obowiązki konserwatora w Städtische Galerie und Kunstsammlungen w Norymberdze. Przyznał, że przewiezienia elementów szafy z repozytorium na Obere Schmiedgasse do zamku Wiesenthau dokonał zarząd miejskiego biura budowlanego, wydział ochrony zabytków; poza kierującym nim nadradcą budowlanym Linkem o sprawie musiał być poinformowany podległy mu architekt dr Friedrich August Nagel[11].
Przez cały okres wojny Karol Estreicher, kierujący w Londynie Biurem Rewindykacji Strat Kulturalnych przy rządzie RP na uchodźctwie, starał się zdobyć informacje na temat miejsca ukrycia ołtarza Wita Stwosza. W jednym z listów do narzeczonej przebywającej w kraju pisał – Moja Tereniu kochana. Tutaj nie mogę narzekać, żyję dobrze i łatwo, robotę mam nudną, ale taką, która zaspokaja moją namiętność jaką znasz − Ołtarz Mariacki. To, poza Tobą, moja jedyna namiętność. O resztę nie dbam[12]. Przez kilka lat pracy w Londynienie udało mu się jednoznacznie ustalić gdzie wywieziono ołtarz. Dopiero po zakończeniu wojny z terenu Niemiec zaczęły napływać informacje na temat losu dzieł sztuki zrabowanych przez nazistów. W swoim dzienniku pod datą 13 czerwca 1945 roku Estreicher zanotował, że na ślad dzieła Wita Stwosza trafił Emeryk August Hutten-Czapski, polski polityk i dyplomata. Miejsce, w którem się znajduje ołtarz Wita Stwosza z Kościoła Mariackiego w Norymberdze: Obere Schmiedestrasse 52, naprzeciwko domu Albrechta Durera opiekuje się tym składem w piwnicy Stadtrat Fries [urzędnik miejski Walter Fries]. Piwnica, w której ołtarz ten jest złożony, należy do najlepiej zabezpieczonych w Norymberdze i nie ucierpiała od bombardowań. Dane te otrzymałem w Military Government w Norymberdze[13]. Dzieła sztuki i elementy ołtarza odnalezione w schronie zostały zabezpieczone przez amerykańskie władze okupacyjne przy współpracy z członkami alianckiej komisji odpowiedzialnej za poszukiwania dzieł sztuki zrabowanych przez nazistów (Monuments, Fine Arts, and Archives – dalej: MFAA). Karol Estreicher zdecydował się wrócić do kraju nie patrząc na przestrogi przyjaciół i współpracowników, którzy obawiali się skutków przejęcia rządów przez władze komunistyczne. Od pierwszych dni pobytu w Polsce historyk zaczął się starać o formalną zgodę na reprezentowanie rządu w rewindykacji Ołtarza Mariackiego. Pomoc w realizacji tej misji obiecał mu zastępca Ministra Kultury i Sztuki, Leon Kruczkowski. W trakcie spotkania urzędnik poinformował Estreichera, że próby odzyskania dzieła Wita Stwosza podjęła również londyńska emigracja. Doprowadziło to do sporu kompetencyjnego i wstrzymało wyjazd krakowskiego historyka do Norymbergi. Dopiero pod koniec października 1945 roku Amerykanie wyrazili zgodę na powrót polskich zabytków do kraju. W celu ustalenia szczegółów tej operacji Estreicher spotkał się z członkami MFAA – kpt. Edwinem C. Rae, kpt. D.V. Thomsonem i kpt. Frankiem P. Albrightem. Dzięki ich pomocy mógł obejrzeć miejsce przechowywania ołtarza, który z poświęceniem pomagał ukryć w 1939 roku. W swoim dzienniku pod datą 14 listopada zapisał – na dole pod zamkiem, wielkie żelazne drzwi za małym domkiem – nikt by się nie domyślił. Wejście do piwnicy. Są, stoją i jest ich całe mnóstwo. Posągi apostołów... Madonna... płaskorzeźby... wielkie wzruszenie[14]. Kilka miesięcy później – w styczniu 1946 roku – Ministerstwo Kultury i Sztuki skierowało do Ministerstwa Spraw Zagranicznych wniosek o wystawienie dr Karolowi Estreicherowi, delegatowi Ministerstwa Kultury i Sztuki do spraw rewindykacji, odpowiednich pełnomocnictw do pokwitowania i przejęcia ołtarza Wita Stwosza oraz innych dzieł sztuki i zbiorów polskich, znajdujących się w Niemczech w obrębie strefy amerykańskiej[15]. Mimo że przekazanie ołtarza wydawało się czystą formalnością, na przeszkodzie stanęły protesty przedstawicieli rządu emigracyjnego. Starali się oni przekonać aliantów, że dzieło Stwosza stanowi własność kościoła, a nie władz cywilnych. Uważali, że ołtarz powinien być przekazany przedstawicielom duchowieństwa lub odesłany do Rzymu. Amerykanie podtrzymali jednak decyzję o przekazaniu zabytku narodowi polskiemu. Obawiając się jednak silnych protestów, zdecydowali, że jego przetransportowanie nastąpi wiosną 1946 roku. W piśmie z 6 marca 1946 roku Estreicher poinformował Ministerstwo Kultury i Sztuki, że dzieło Wita Stwosza i inne polskie skarby kultury, odnalezione na terenie amerykańskiej strefy okupacyjnej, będą konwojowali uzbrojeni żołnierze i członkowie MFAA. Towarzyszyć im będzie kilku dziennikarzy. Władze w Warszawie były zaniepokojone taką perspektywą, ponieważ obawiały się przyjazdu do Polski agentów obcego wywiadu. Niepokój urzędników pogłębił się, gdy nadeszła informacja o liczbie osób, które miały przybyć wraz z transportem. Specjalny skład kolejowy, liczący 27 wagonów, miał być chroniony przez 13 żołnierzy amerykańskich pod dowództwem por. Roberta Kinga. Oprócz nich do Polski miało przyjechać 12 innych osób, w tym dowódca konwoju por. Frank P. Albright i kpt Everett P. Lesley z MFAA. W pociągu znaleźli się również: Karol Estreicher, dwóch oficerów, adiutant i polski korespondent Karol Małcużyński.
Skład wiozący zabytki zrabowane przez nazistów w okupowanej Polsce wyruszył z Norymbergi 28 kwietnia 1946 roku o godzinie 2.40. Trasa podróży prowadziła przez Czechosłowację. W trakcie postoju w Pradze uczestników tej niecodziennej wyprawy powitał attaché poselstwa polskiego Stanisław Gajewski. Po przekroczeniu polskiej granicy w Zebrzydowicach do pociągu wsiedli przedstawiciele lokalnych władz i przekazali Amerykanom wyrazy wdzięczności za pomoc w odzyskaniu polskich zabytków. Pociąg przybył do Krakowa wieczorem 30 kwietnia 1946 roku. Na dworcu czekała delegacja, której przewodniczył prezydent miasta Stanisław Wolas. Amerykanie byli świadomi, jaką wagę komunistyczne władze przywiązywały do tego wydarzenia. Należy tu podkreślić, że według wszelkiego prawdopodobieństwa nie bez znaczenia była pora roku wybrana dla powrotu ołtarza do Polski. Termin przyjazdu największego ze skarbów Polski, dostarczanego przez armię amerykańską jako gest demokratycznej życzliwości, zbiegał się z obchodami pierwszomajowego Dnia Pracy i trzeciomajowego Narodowego Święta Niepodległości[16]. Amerykanie zdawali sobie sprawę, że ich przyjazd może być wykorzystany w celach propagandowych – zarówno przez rząd komunistyczny jak również organizacje antykomunistyczne. Kpt Lesley napisał w swoim raporcie, że ołtarz i wszystkie osoby powiązane z jego powrotem mimowolnie koncentrowały na sobie demonstracje solidarności i oporu przeciwko obecnemu rządowi[17]. Władze starały się zneutralizować to zjawisko, obawiając się demonstracji w rocznicę 3 maja (tego dnia 1791 roku sejm Rzeczpospolitej uchwalił demokratyczną konstytucję – jedną z najstarszych na świecie). Amerykanów zaproszono na obchody Święta Pracy (1 maja), równocześnie starając się skłonić delegację do jak najszybszego wyjazdu z Polski. W dniu 2 maja na dworcu towarowym w Krakowie spisano protokół otwarcia wagonów, w których znajdowało się 107 skrzyń z częściami Ołtarza Wita Stwosza z kościoła Mariackiego w Krakowie oraz skrzydła, belki i szafa środkowa tegoż Ołtarza[18]. W pozostałej części składu były nie mniej cenne skarby – obrazy ze zbiorów Muzeum Czartoryskich (m.in. Leonardo da Vinci, Rembrandt van Rijn, Dirk Bouts, Bartolo di Taddeo), z Wilanowa (Lucas Cranach), z Muzeum Narodowego w Warszawie (Pinturicchio, Cornelis Gerrits Decker), z Łazienek Królewskich (Simon de Vois, Gerrit Dou), Wawelu (Jacob van Ruisdael, Bernardo Bellotto, Pieter Bruegel) oraz przedmioty liturgiczne z kościoła Mariackiego w Krakowie i katedry na Wawelu, rzeźby, biżuteria z Limoges, manuskrypty z XIII i XV wieku. Po spisaniu protokołu władze starały się załatwić wszelkie formalności umożliwiające wyjazd Amerykanów na Zachód. Zasugerowano nawet, że ich dalszy pobyt w Polsce jest niemożliwy, ponieważ nie mają dokumentów zezwalających na pełnienie służby wojskowej poza Europejskim Obszarem Operacji Wojskowych. Niepokój wzrósł po tym jak funkcjonariusze Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego otrzymali informację, że na 3 maja przygotowywane są demonstracje antykomunistyczne. Ponieważ sprawy formalne przeciągały się, polskie władze cywilne postanowiły zabrać Amerykanów na wycieczkę do Zakopanego. Po powrocie do Krakowa okazało się, że w mieście doszło do zamieszek, a członkowie polskiej milicji oraz armii polskiej wjechali do centrum miasta czołgami, niektórzy z nich amerykańskimi jeepami, i zaczęli ostrzeliwać grupę zgromadzonych ludzi. Urzędnicy miejscy stwierdzili, że 30 osób zostało zastrzelonych[19]. 4 maja 1946 roku kpt. Lesley i por. Albright pojechali do Warszawy, by spotkać się z attaché wojskowym ambasady amerykańskiej, płk. Walterem Pashleyem. Polskie władze po raz kolejny zorganizowały uroczystości na cześć oficerów, którzy przywieźli do kraju zrabowane dzieła sztuki. Wciąż jednak wywierano na nich presję, by jak najszybciej opuścili Polskę. Powodem miał być wspomniany brak pełnomocnictw do przebywania na terenie kraju leżącego poza strefą działań amerykańskich wojsk okupacyjnych. Sytuacja zaczęła się jednak wymykać spod kontroli.
W nocy z 4 na 5 maja 1946 roku, o godzinie 1.45 dowódca ochrony pociągu, por. Robert King poinformował kpt. Lesleya, że doszło do poważnego incydentu. Wieczorem, kiedy on i sierżant George Ramos przebywali w kawiarni, oficer polskiej tajnej policji wraz z kilkoma żołnierzami wkroczył do lokalu i pokazał im pocisk kalibru .45, który według niego został wystrzelony przez amerykańskiego żołnierza w kierunku jednego z oficerów policji[20]. Kula miała ranić funkcjonariusza. Napięcie osiągnęło niebezpieczny poziom. Sprawą zajął się amerykański attaché wojskowy i natychmiast powołał komisję śledczą, która miała wyjaśnić okoliczności tego zdarzenia. Polskie władze cywilne starały się wyciszyć sprawę ze względu na oficjalne uroczystości związane z przejęciem dzieł sztuki przywiezionych przez Amerykanów. Zaplanowano je na 5 maja w kościele Mariackim i krakowskim Muzeum Narodowym. Dopiero dwa dni później, 7 maja 1946 roku, odbyła się konfrontacja uczestników domniemanej strzelaniny. Polskie organy śledcze przedstawiły świadka incydentu i osoby poszkodowane. Uczestnicy spotkania udali się następnie do pociągu, w którym przebywali oficerowie i żołnierze amerykańscy. W tym właśnie czasie oficer policji i świadkowie [Polacy] zidentyfikowali szeregowca Curtisa Dagleya, ASN 31507191, z Oddziału „A” Armii Amerykańskiej, 34 Batalion APO 9, jako żołnierza, który oddał strzał[21]. Ten jednak zaprzeczył oskarżeniom − twierdził, że w czasie domniemanej strzelaniny przebywał w pokoju hotelowym. Tę wersję wydarzeń mogli potwierdzić jego świadkowie. Oficerowie polskiej służby bezpieczeństwa zarzucili Amerykanom, że koledzy szeregowego Dagleya zostali odpowiednio „przygotowani” do konfrontacji. W tej sytuacji zdecydowano, że wyjazd składu do Norymbergi zostanie wstrzymany do czasu wyjaśnienia sprawy. Pociąg został otoczony przez strażników uzbrojonych w karabiny i broń maszynową[22]. Położenie Amerykanów wydawało się kłopotliwe. Po południu do przedziału zajmowanego przez oficerów przyszedł szer. Calvin L. Vivian, oświadczając, że to on jest winien zaistniałej sytuacji. Wyznał, że około godziny 01.45, 5 maja 1946 wybrał się na spacer z dziewczyną w pobliżu hotelu, gdy nagle pojawiło się kilku uzbrojonych mężczyzn. Padły strzały, dziewczyna natychmiast zniknęła w krzakach, szeregowiec, uciekając, ostrzeliwał się, starając się dotrzeć jak najszybciej do hotelu. Stwierdził także, że strzały padały długo po tym, jak dotarł do swojego pokoju[23]. Oficerowie spisali zeznanie Viviana i powiadomili o sprawie płk. Pashleya. Ten zdecydował by sprawcę incydentu zatrzymać w jednym z przedziałów kolejowych. O sprawie nie powiadomiono jednak strony polskiej. Amerykanie postanowili wydać w ręce funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego szer. Dagleya i poprosić o zgodę na wyjazd składu do Norymbergi. Władze bardzo szybko przychyliły się do tej prośby. W dniu 7 maja 1946 roku o godzinie 19.20 pociąg wyruszył w stronę Czechosłowacji. Natychmiast po przybyciu do Pragi zeznania Viviana przekazano attaché wojskowemu USA oraz wysłano depeszę do ambasadora Stanów Zjednoczonych w Warszawie, zawierającą stwierdzenie, że prawdziwy winowajca się przyznał i strona amerykańska oczekuje uwolnienia Dagleya. Takie rozegranie sytuacji miało umożliwić rządowi USA zażądanie zwolnienia fałszywego winowajcy przez polską tajną policję oraz skutecznie zapobiec procesowi szeregowca Viviana przed sądem polskim[24]. W dniu 10 maja 1946 roku płk Pashley przekazał stosowne oświadczenie stronie polskiej. Funkcjonariusze Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego byli wściekli – zakpiono sobie z jednego z najważniejszych organów komunistycznego państwa. Mimo tego szer. Dagley został zwolniony z aresztu. Po wyjeździe na Zachód przełożeni docenili jego postawę – stwierdzili, że wykazując się wielkodusznością i odwagą osobistą, uwolnił rząd Stanów Zjednoczonych i innych pracowników misji od potencjalnie niebezpiecznych następstw politycznych[25]. I to oświadczenie kończyło dość niecodzienny epizod w procesie rewindykacji jednego z najważniejszych zabytków sztuki gotyckiej znających się na terenie Polski.
[1] Protokół zeznania Karola Estreichera złożonego przed Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich z 21 czerwca 1972 roku, w: Burzliwe dzieje Ołtarza Mariackiego Wita Stwosza wg Profesora Karola Estreichera jr., Kraków 2007.
[2] Ibidem.
[3] A. Bochnak, Wojenne losy Ołtarza Mariackiego Wita Stwosza,Przegląd Artystyczny, 1946, nr 5.
[4] Sprawozdanie prof. Petera Paulsena z 4 stycznia 1940 roku, w: A. Mężyński, Kommando Paulsen, Warszawa 1994, s. 48.
[5] Sprawozdanie Heinza Schmeissnera z 6 grudnia 1945 roku, Instytut Pamięci Narodowej NTN 298, s. 99.
[6] Ibidem.
[7] Ibidem.
[8] Ibidem.
[9] J. R. Kudelski, Zrabowane skarby. Losy dzieł sztuki na ziemiach polskich w czasie II wojny światowej, Kraków 2012.
[10] Wyjaśnienie dr. Erwina Meyera-Hasinga w sprawie ołtarza Wita Stwosza złożone 19 grudnia 1945 roku, IPN NTN 298, s. 98.
[11] Zeznanie dr. Wilhelma Schwemmera, op. cit., s. 100.
[12] K. Estreicher, Dziennik wypadków, t. 2, Kraków 2002, s. 37.
[13] Notatka Emeryka Augusta Hutten-Czapskiego z 26 czerwca 1945 roku, w: K. Estreicher, Dziennik wypadków, t. 1, op. cit.
[14] K. Estreicher, Dziennik wypadków, t. 1, op. cit., s. 810.
[15] Pismo Ministerstwa Kultury i Sztuki do Ministerstwa Spraw Zagranicznych z 26 stycznia 1946 roku, Archiwum Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Z (6), w. 44, t. 694, k. 13.
[16] Sprawozdanie kpt. Everreta P. Lesleya z transportu Ołtarza Mariackiego do Krakowa z 22 września 1946 roku, niesygnowany dokument z archiwum autora.
[17] Ibidem.
[18] Protokół otwarcia wagonów nr 1 do 9 z 2 maja 1946 roku, Archiwum Akt Nowych 387/58, s. 29.
[19] Raport dotyczący przekazania stronie polskiej Ołtarza Mariackiego i innych zabytków sporządzony 24 maja 1946 roku przez por. Juliannę Bumbar, członka MFAA, NARA,
Records Concerning the Central Collecting Points, OMGUS Headquarters Records, 1938−1951, RG 260.
[20] Sprawozdanie kpt. Everreta P. Lesleya, op. cit.
[21] Ibidem.
[22] Ibidem.
[23] Ibidem.
[24] Ibidem.
[25] Ibidem.